wtorek, 22 lipca 2014

Po co to komu? (Adamek vs. Szpilka)

A jednak się udało. Jak wczoraj podały chyba wszelkie możliwe redakcje sportowe, 8 listopada dojdzie do wyczekiwanej przez wielu walki Tomasza Adamka z Arturem Szpilką. Starcie dwóch ciężkich będzie najważniejszym wydarzeniem krakowskiej gali Polsat Boxing Night.
fot. ringpolska.pl
Pytanie zadane w tytule jest z gatunku tych przewrotnych. Po prawdzie powodów dla stoczenia tej walki jest cała masa, panowie Adamek i Szpilka chcą zarobić (w końcu to bokserzy zawodowi), ale też udowodnić coś tak sobie, jak i kibicom (Adamek - że się nie skończył, Szpilka - że wciąż może uchodzić za materiał na wielkiego boksera), ci ostatni spragnieni są igrzysk, a do tego dochodzą jeszcze promotorzy, sponsorzy i Polsat, którzy chcą na całym wydarzeniu zbić trochę kasy. Aha, obaj pięściarze za sobą nie przepadają, czego dają wyraz w licznie udzielanych wywiadach. To też jakiś tam powód, by stanęli naprzeciw siebie w ringu i dali sobie po razie. Albo i po dwóch razach.  

Ciężko jest wskazać faworyta? Eksperci w większości stawiają na Adamka, i trzeba przyznać, że mogą mieć słuszność. Szpilka to walczak z mocnym ciosem, w dodatku boksuje w odwrotnej pozycji, ale to jednocześnie techniczne beztalencie. Jakiś czas temu na treningach Gwardii Wrocław widziałem dziewczyny, które potrafią lepiej trzymać gardę niż on. Aż dziw, że z tak dziurawą obroną ten 25-latek pierwszej porażki zaznał dopiero w swojej 17 walce. Ale u Adamka też nie jest różowo. Wydawać się może, że z wiekiem stracił już szybkość, ciosem nigdy nie dysponował. No i od czasów walki z Kliczką nic w boksie wielkiego nie pokazał (wtedy serducha odmówić mu nie można było). Najbardziej sponiewierał chyba samochody zaparkowane na pewnym parkingu w okolicach New Jersey, no i nieźle nastraszył homoseksualistów, którym w kampanii do Europarlamentu groził egzorcyzmami. Gdybyśmy mieli zobaczyć Adamka sprzed jakiś 4-5 lat, wynik byłby oczywisty, ale teraz?

Nie przepadam za żadnym z nich. Najfajniej chyba by było, gdyby zrobili coś w stylu Rocky'ego Balboa i Apollo Creeda, zaliczyli podwójne trafienie i oboje padli na deski. Na moje żaden nie musiał by się podnosić.


A, w sieci już jest wideo zapowiadające walkę. Takie redemption story trochę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz